Pierwsza pomoc w kryzysie rodziny
Nawrócenie małżeńskie
Wszyscy jesteśmy trochę egoistami. Również w miłości. Młodzi ludzie zakochują się i biorą ślub, ponieważ wierzą, że z tą osobą będą szczęśliwi. To JA mam być szczęśliwy! Jest to miłość egoistyczna, pierwszy etap dojrzewania ludzkiej miłości. Dopiero później przez byciem darem dla innych dorastamy do innej miłości: ofiarnej, bezwarunkowej, oddanej, czyli do miłości agape.
Problem polega na tym, że wielu ludzi nie chce zmieniać siebie, tylko współmałżonka. Bardzo często za prośbą: proszę mi pomóc rozwiązać problemy rodzinne, stoi inna, czasem nie do końca uświadomiona prośba: chcę zmienić zachowanie drugiej osoby, by zachowywała się tak jak tego oczekuję.
Pragnienie zmiany postaw i zachowania współmałżonka jest oddźwiękiem egoistycznej miłości w nas. Ty musisz się zmienić, abym ja był szczęśliwy. Taka „miłość” nie liczy się z potrzebami, pragnieniami i uczuciami drugiego. Jeśli wychodzimy z takiego założenia, trudno jest rozwiązać jakikolwiek problem. Współmałżonek zacznie bronić swojej tożsamości, wolności, niezależności, a przez to może wzrosnąć wzajemne rozczarowanie się sobą. Skutki bywają tragiczne. Dochodzi do poczucia, że już nie chcemy być razem, że znikło wszystko, co nas połączyło…
Sylwester Szefer napisał: Są małżeństwa, u których jedna ze stron intensywnie pracuje nad tym, aby współmałżonek coś w sobie ulepszył. Ci, którzy spróbowali tej metody, chyba już wiedzą, że ich wysiłki to tylko „daremne żale, próżny trud, bezsilne złorzeczenia!”. Skupianie się na wadach drugiej osoby i walka z nimi prowadzi bowiem do rozejścia się, zamknięcia w swoich światach, bycia bardziej obok siebie niż razem ze sobą. Koniec jest taki, jak w wierszu Adama Asnyka: „Nic skargi nie pomogą, bezsilne gniewy, próżny żal! Świat pójdzie swoją drogą”.
Mówiąc o nawróceniu w małżeństwie, trzeba podkreślić, że pierwszą i podstawową zasadą jest to, że JA mam się nawracać, siebie samego mam nawracać, nie zaś drugą osobę. Oczywiście łatwiej jest zobaczyć wady u drugiego i od niego oczekiwać zmiany, niż zobaczyć swoje i coś z nimi zrobić.
Jeżeli twoim pragnieniem jest pokonać kryzys małżeński i odbudować rodzinę, warto zadać sobie podstawowe pytanie: czy jestem gotowy / gotowa podjąć intensywną pracę nad swoim charakterem? Tak, nad sobą, a nie nad charakterem współmałżonka! Niektórzy ludzie oburzają się, gdy słyszą: Proszę księdza, to nie ja sprawiam problemy, to mój mąż lub moja żona sprawia problemy. Zmiana i pokonanie trudności mogą nastąpić wyłącznie wtedy, kiedy podejmiesz pracę nad sobą. Jeśli oboje w równym stopniu pragniecie poprawy więzi rodzinnych, oboje też musicie zdecydować się na ciężką pracę kształtowania własnego charakteru tzn. wyeliminowanie postaw niepożądanych i wyuczenie się pozytywnych nawyków. Jeżeli tylko ty jesteś zainteresowany zmianą w relacji, tym bardziej sukces zależy od tego, na ile przyłożysz się do pracy nad sobą. Twoje wysiłki po czasie zostaną zauważone przez współmałżonka i prawdopodobnie skłonią go do walki o małżeństwo.
Zdarza się, że podczas rozmowy duszpasterskiej na temat kryzysu w rodzinie napotykam na ogromny opór człowieka dotyczący poszukiwania prawdopodobnych przyczyn rozpadu więzi. Spotykam się z niechęcią, gdy mówię o pracy nad sobą. Tak jakbyśmy chcieli rozwiązać kłopot bez własnego udziału. Mnie i mojego życia proszę nie ruszać, bo ja chcę zmienić współmałżonka. Czasami opór jest nie do pokonania i w tych przypadkach poza modlitwą nie mogę pomóc w żaden sposób. To przykre, dlatego warto zastanowić się wcześniej, czego naprawdę pragnę i ile jestem w stanie zrobić dla naprawy małżeństwa?
Jeśli jesteś gotów podjąć decyzję o własnym nawróceniu małżeńskim, jesteś na dobrej drodze i masz największe szanse ocalić rodzinę. Czasem będzie cię to bolało, dużo kosztowało, ale miej nadzieję na dobre owoce.